Najpierw ukraińskie kanały telegramowe alarmowały o zagrożeniu atakiem rakietowym na terenie całego kraju. Z lotniska w Rosji wystartował MiG-31K, zdolny do przenoszenia rakiet hipersonicznych Kindżał. Niedługo później alarm odwołano, ale godzinę później, pojawiła się informacja, że Rosjanie uderzyli Kindżałem w miasto Mikołajów. Doniesienia zza oceanu sugerują, że Ukraina może spodziewać się potężnego odwetu Rosjan w najbliższym czasie.

W godzinach porannych Siły Powietrzne Ukrainy ogłosiły alarm w związku ze startem z rosyjskiej bazy myśliwca MiG-31K, zdolnego do przenoszenia rakiet hipersonicznych Ch-47M2 Kindżał.

Później poinformowano, że w kierunku Kijowa z dużą prędkością zbliża się obiekt wroga.

"Uwaga! Niebezpieczeństwo rakietowe na całym terytorium Ukrainy! Start MiG-31K" - głosił komunikat służb.

Szef Wojskowej Administracji Miejskiej w Kijowie, Timur Tkaczenko, zaapelował, aby nie ignorować alarmu i pozostać w bezpiecznych miejscach, dopóki alarm nie zostanie odwołany.

Niedługo później pojawiła się informacja, że alarm został odwołany. Trwał ponad pół godziny.

Atak na Mikołajów?

Godzinę później na ukraińskich kanałach społecznościowych pojawiły się doniesienia o skutecznym trafieniu. Hipersoniczny Kindżał miał rzekomo uderzyć w miasto Mikołajów w południowej części Ukrainy, nad rzeką Boh u ujścia do Morza Czarnego. Według danych z 2020 roku, w mieście żyło blisko pół miliona ludzi. Mikołajów to również ważny port i ośrodek przemysłu stoczniowego.

Uderzenie pocisku miało spowodować dużą eksplozję. Według źródeł tzw. białego wywiadu, rosyjski MiG-31K wystartował z bazy lotniczej w Achtubińsku w obwodzie astrachańskim. Rejon ten znajduje się bliżej południowej części Ukrainy.

Informacje o uderzeniu rakietą Kindżał w Mikołajów nie zostały jednak oficjalnie potwierdzone.

Ukraina musi spodziewać się odwetu

Stany Zjednoczone podejrzewają, że Ukraina musi spodziewać się znaczącego odwetu po operacji "Pajęczyna", która doprowadziła do uziemienia 20 proc. rosyjskich bombowców strategicznych.

Jak podaje "New York Times", amerykański wywiad nie zidentyfikował jeszcze potencjalnych celów, w które może uderzyć Rosja. Urzędnicy podejrzewają jednak, że celem mogą ponownie być obiekty cywilne lub systemy energetyczne.

W grę wchodzi także uderzenie pociskiem Oriesznik, którego Moskwa użyła już do ataku na Dniepr w listopadzie 2024 roku.

Wołodymyr Zełenski zachowuje spokój w obliczu możliwego odwetu. Gniew Rosji nikogo nie interesuje. Rosja musi zakończyć wojnę, a my wraz z całym światem spróbujemy ją powstrzymać - przekazał prezydent Ukrainy w rozmowie RBC-Ukraina.

Jak w rozmowie z Ukrainską Prawdą podkreśla szef wydziału łączności Dowództwa Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy Jurij Ignat, jeszcze przed rozpoczęciem operacji "Pajęczyna" Kijów miał otrzymać informacje o zbliżającym się masowym ataku powietrznym Rosji.

Ignat wyjaśnia, że nie wszystkie samoloty strategiczne zostały zniszczone w wyniku operacji Ukrainy. Zagrożenie występuje, gdy pojawia się informacja, że samoloty prawdopodobnie zostaną wyposażone w rakiety lub że broń jest dostarczana na lotniska tymczasowych lub stałych baz. Wtedy jest to groźne dla nas, musimy spodziewać się ataków - poinformował.