"To był brutalny atak na miasto w środku dnia, a właściwie cały dzień uderzają w nasze miasto Charków. (...) Niestety, są ofiary śmiertelne" - przekazał Wołodymyr Zełenski na Telegramie. To drugie w ciągu doby zmasowane uderzenie Rosjan na miasto położone w północno-wschodniej Ukrainie.

Wieczorem 7 czerwca wojska rosyjskie zaatakowały Charków po raz drugi w ciągu 24 godzin. Wiadomo, że w wyniku ataku zginęła co najmniej jedna osoba.

"Dziesiątki osób zostało rannych w ciągu dnia. Niestety, są ofiary śmiertelne. Moje kondolencje dla krewnych i przyjaciół" - przekazał prezydent Wołodymyr Zełenski i dodał: "Bez względu na to, co ktokolwiek mówi, te rosyjskie ataki nie są 'odpowiedzią', ale zniszczeniem. (Rosjanie) chcą całkowitego zniszczenia życia. I we wszystkich miastach i wioskach na okupowanym terytorium naprawdę widać, co oznacza przybycie Rosji".

Według Zełenskiego bomby lotnicze spadły na centrum miasta, co "nie ma żadnego sensu z militarnego punktu widzenia".

O ataku poinformował także mer Charkowa i szef lokalnej administracji wojskowej. Według ich komunikatów zginęła 30-letnia kobieta. W wyniku ostrzału rannych zostało co najmniej 20 osób, co zwiększa liczbę poszkodowanych w dzisiejszych atakach na Charków do ponad 40.

W nocy Rosjanie przeprowadzili jeden z najpotężniejszych w trakcie pełnoskalowej inwazji ataków na Charków. W ciągu półtorej godziny w mieście słychać było co najmniej 40 eksplozji.