Sąd Apelacyjny w Sztokholmie utrzymał wyrok skazujący 19-letniego Mohammeda Khalida Mohammeda za zamordowanie 39-letniego Polaka na oczach jego 12-letniego syna. Sprawa ta wstrząsnęła szwedzkim społeczeństwem.
Mohammed zmienił zeznania i przyznał się do oddania strzałów z przerobionego pistoletu w kierunku Mikaela. Mężczyzna twierdził, że doszło do tego przez przypadek na skutek agresji ze strony Polaka. Obrona powoływała się na wyniki badań toksykologicznych, wskazujących, że Mikael był pod wpływem alkoholu.
Oskarżony nie był w stanie przedstawić żadnego rozsądnego wyjaśnienia, dlaczego (jego zdaniem - przyp. red.) był to wypadek. Ponadto jego zeznania zostały obalone przez dowody przedstawione przez prokuratora - podkreślił sędzia Erik Lindberg.
Wersji obrony przeczyły także zeznania świadków, w tym naocznego świadka zdarzenia, syna Mikaela.
Sąd Apelacyjny uznał za niemożliwe, aby Polak został zamordowany przez pomyłkę. Padły aż trzy strzały, zostały oddane w dwóch sekwencjach (...), kule trafiły w różne miejsca, spust broni musiał zostać pociągnięty za każdym razem - uzasadnił wyrok sędzia Lindberg.
Sprawca w momencie zbrodni miał 17 lat. W takim przypadku maksymalna kara w szwedzkim kodeksie karnym wynosi 14 lat. Gdyby sprawca był wówczas pełnoletni, groziłoby mu dożywocie.
39-letni Polak Mikael (Michał) został zastrzelony 10 kwietnia 2024 roku w dzielnicy Sztokholmu Skarholmen w przejściu pod wiaduktem, gdy jechał z 12-letnim wówczas synem rowerem na basen. Mężczyzna spotkał tam grupę młodych mężczyzn, w tym Mohammeda. Prawdopodobnie zwrócił im uwagę.
Mohammed był znany policji od 13. roku życia, był członkiem lokalnego gangu, tzw. falangi z Skarholmen.
Sprawa Polaka wywołała w szwedzkim społeczeństwie poruszenie, w miejscu zbrodni miała miejsce manifestacja, a także zorganizowano zbiórkę na rzecz syna ofiary. Politycy zadeklarowali bezkompromisowość w walce z przestępczością.