"Ceny benzyny i oleju napędowego wzrosną średnio o 12 groszy za litr. Wszystko zależy od tego, jakie stawki były na danej stacji wcześniej - niekiedy wzrost sięga 20 groszy" - mówiła w Radiu RMF24 Urszula Cieślak, analityczka z firmy doradczej Reflex. Wyższe ceny to efekt zaostrzenia konfliktu między Izraelem a Iranem. "Jeżeli konflikt będzie eskalował, to niewykluczone, że ceny będą dalej rosły".
Ekspertka wskazała, że wzrost cen wynika z odpowiedzi rynku na gwałtowne zaostrzenie się konfliktu na linii Izrael-Iran. Chodzi o pewnego rodzaju "ryzyko geopolityczne", które się z nim wiąże.
To wszystko powoduje nerwowość na rynkach ropy i odzwierciedla się właśnie w postaci takiego ryzyka. "Premia" za to ryzyko jest obecnie wliczona w ceny surowca - mówiła analityczka i dodała, że jeżeli cena baryłki ropy utrzyma się na obecnym poziomie (między 74 a 76 dolarów), to "późniejsze korekty będą drobne".
Urszula Cieślak wskazała jednak, że dalsze wahania cen zależą od rozwoju sytuacji na Bliskim Wschodzie. W przypadku włączenia się Stanów Zjednoczonych, czy zaostrzenia konfliktu "ceny surowca, a potem ceny w kraju, będą dalej rosły".
Analityczka oceniła, że istotnym zaostrzeniem byłoby zamknięcie cieśniny Ormuz przez Iran. Przepływa przez nią około 20 procent transportu ropy drogą morską.
Póki co, rynek nie wycenia jeszcze tego "najczarniejszego scenariusza" - mówiła analityczka i wskazała, że wiązałby się on z "uszczupleniem dostaw ropy z Bliskiego Wschodu". Cieślak oceniła, że w takim przypadku cena baryłki ropy mogłaby wzrosnąć do około 100 dolarów.
Ceny zależałyby też od tego, jak długo cieśnina byłaby zablokowana i te uszczuplenia by się utrzymywały. W tej chwili rynek jest dobrze zaopatrzony, więc mamy bufor bezpieczeństwa na krótki czas. Natomiast blokada na okres trzech miesięcy do pół roku bardzo wpłynęłaby na ceny - wyjaśniła ekspertka i dodała, że w takim przypadku musiałyby zostać naruszone rezerwy strategiczne niektórych państw. W efekcie mocniej niż teraz odczulibyśmy wzrost cen na stacjach paliw.
Rozmówczyni Jakuba Śliwińskiego oceniła jednak, że nie grożą nam tak wysokie ceny, jak w lutym 2022. Jej zdaniem, nawet "najczarniejszy scenariusz", czyli blokada cieśniny Ormuz, nie spowodowałaby takiego wzrostu, jaki nastąpił po inwazji Rosji na Ukrainę.
Przypomnijmy sobie, że ocieraliśmy się wtedy o ceny około 8 zł za litr. Myślę, że to nam nie grozi. Nawet skrajny scenariusz nie powinien spowodować, że pobijemy ten rekord - podsumowała Urszula Cieślak, analityczka z firmy doradczej Reflex.
Opracowanie: Tadeusz Węsierski