"Będę głosował na Rafała Trzaskowskiego, bo jego wybór na prezydenta będzie stabilizował scenę polityczną i będzie prowadził do wielu reform, które są konieczne, a są blokowane przez Pałac Prezydencki" - powiedział w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 Leszek Miller. Były premier dodał, że gdyby kandydat KO przegrał, a wygrał Karol Nawrocki, to "będziemy mieli upadek rządu i zbudowanie nowej koalicji większościowej wokół Prawa i Sprawiedliwości".
Leszek Miller w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 podsumował kampanię przed wyborami prezydenckimi. Na pytanie prowadzącego rozmowę Piotra Salaka, czy w razie wygranej Karola Nawrockiego i "upadku rządu", o którym wspomniał Leszek Miller, będziemy mieli przyspieszone wybory, były premier odparł, że nie będzie takiej potrzeby.
Po co przyspieszone wybory, jak będzie można zorganizować nową koalicję większościową wokół PiS-u? Przejąć władzę, stworzyć rząd i dojechać do normalnych wyborów? - mówił.
Jego zdaniem Prawo i Sprawiedliwość mogłoby stworzyć taką koalicję z Konfederacją i częścią Trzeciej Drogi. Tylko nie wiem, czy bardziej z częścią Szymona Hołowni, czy bardziej PSL-u - stwierdził.
Na pytanie, dlaczego sprawa kawalerki Karola Nawrockiego nie wpłynęła znacząco na sondażowe wyniki kandydata popieranego przez PiS, były premier odparł, że jest to wynik tego, iż prezes IPN "ma wyznawców, nie wyborców".
To ludzie, którzy nie tyle orientują się na fakty, a na potrzeby wynikające z wiary. Wierzą, że Nawrocki jest najlepszy, bo został wskazany przez Kaczyńskiego. I tej świadomości nic nie jest w stanie zakłócić. Dlatego w drugiej turze sztab Rafała Trzaskowskiego powinien nie koncentrować się na atakowaniu Nawrockiego, czy na czarnym PR w stosunku do niego, bo będzie tracił czas. Powinien natomiast absolutnie koncentrować się na pozytywnej promocji swojego kandydata - ocenił Leszek Miller.
Gość internetowego Radia RMF24 mówił też o tym, że to wahający się wyborcy zdecydują o ostatecznym zwycięzcy.
Chciałbym wyraźnie powiedzieć, że takie rozmaite opowiadania o tym, iż ci, którzy odpadli, będą wskazywać swojemu elektoratowi na kogo głosować w drugiej turze, to są baśnie. Wyborcy to nie jest worek kartofli, który można przerzucać z miejsca na miejsce. Ludzie zrobią to, co będą uważali za właściwe - tłumaczył.
Piotr Salak zapytał też swojego gościa, czy czuje się jeszcze człowiekiem lewicy. Leszek Miller odparł, że "obecna lewica zajmuje się głównie podziałem i lewicowością kulturową, natomiast nic nie ma ciekawego do powiedzenia w sprawach gospodarczych".
A bez sprawnej gospodarki, bez wzrostu gospodarczego nie ma sprawiedliwego podziału. To, że ktoś mówi, iż ma serce po lewej stronie i pochyla się nad losem biednych, to za mało - dodał.
Lewica, w której ja uczestniczyłem, tym się charakteryzowała, że jak było pytanie: "kto u was odpowiada za kwestie gospodarcze czy finansowe", to nie było żadnego problemu, żeby wymienić nazwisko - czy to Belka, czy Kołodko, czy Hausner. Jakby dzisiaj pan zapytał tych lewicowców o to samo, to zapadnie kłopotliwe milczenie - odparł były premier.