Ambasador Stanów Zjednoczonych w Izraelu przekazał, że budynek placówki dyplomatycznej USA ucierpiał po poniedziałkowym ataku Iranu. Nikt nie został poszkodowany, a zniszczenia są niewielkie. Biorąc jednak pod uwagę niedawne słowa Donalda Trumpa, Teheran stąpa po cienkiej linii.
"Nastąpiło pewne nieporozumienie. Nikt z personelu ambasady USA nie odniósł obrażeń - drobne uszkodzenia były spowodowane falami uderzeniowymi, czyli wstrząsami z pobliskiego wybuchu. Nie chodzi o "wstrząsy mózgu". Powtórzę, dzięki Bogu, nie ma żadnych obrażeń" - napisał w mediach społecznościowych Mike Huckabee, ambasador Stanów Zjednoczonych w Izraelu.
Wcześniej media informowały o tym, że budynek placówki ucierpiał w wyniku uderzenia irańskiego pocisku, który spadł w pobliżu.
Ambasada i konsulat amerykański pozostają w poniedziałek zamknięte w związku z eskalacją konfliktu na Bliskim Wschodzie.