Rosjanie twierdzą, że helikopter, którym podróżował Władimir Putin, znalazł się na celowniku ukraińskich dronów. Rzekomy atak na śmigłowiec prezydenta Federacji Rosyjskiej miał nastąpić, gdy wizytował on obwód kurski.
- Rosyjskie media informują, że helikopter z Władimirem Putinem na pokładzie był celem ataku ukraińskich dronów podczas jego wizyty w obwodzie kurskim 20 maja.
- Putin miał podróżować śmigłowcem Mi-17, wyposażonym w zaawansowane systemy obronne, jednak eksperci podkreślają, że te środki mogą nie wystarczyć przeciwko skoordynowanym atakom dronów.
- Informacja o rzekomym ataku na śmigłowiec Putina może być elementem rosyjskiej propagandy mającej na celu poprawę wizerunku prezydenta, przedstawiając go jako lidera aktywnie uczestniczącego w działaniach wojennych.
- Podobne narracje propagandowe były już wcześniej wykorzystywane przez Kreml. Poniżej przeczytasz o jednej z najbardziej absurdalnych.
Śmigłowiec prezydenta Rosji Władimira Putina znajdował się w epicentrum odpierania szeroko zakrojonego ataku ukraińskich dronów podczas jego wizyty w obwodzie kurskim 20 maja - przekazał cytowany przez rosyjską agencję TASS dowódca dywizji obrony powietrznej Jurij Daszkin.
Był praktycznie w samym epicentrum odpierania zakrojonego na szeroką skalę ataku wrogich dronów. Intensywność ataku podczas lotu samolotu z Naczelnym Dowódcą nad terytorium obwodu kurskiego znacznie wzrosła. Dlatego jednocześnie prowadziliśmy walkę obrony powietrznej i zapewniliśmy bezpieczeństwo lotu prezydenckiego śmigłowca - mówił Daszkin w wywiadzie dla kanału telewizyjnego Rossija-24.
Dodał, że dron został wykryty, gdy zbliżał się do trasy lotu śmigłowca Putina, i został natychmiast zneutralizowany przez rosyjskie siły obrony powietrznej. Według rosyjskich mediów Putin odwiedzał obwód kurski 20 maja. Wizyta była pierwszą w Kursku od 26 kwietnia, gdy siły rosyjskie rzekomo całkowicie wyzwoliły, graniczący z Ukrainą region.
Podczas wizyty w obwodzie kurskim Putin spotkał się m.in. z szefami obwodowych rejonów. Szef władz rejonu głuszkowskiego, Paweł Zołotariew, powiedział na spotkaniu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, że ukraińskie miasto Sumy powinno zostać przyłączone do terytorium Rosji - pisze agencja RIA Novosti.
Uważa się, że Putin podróżował śmigłowcem Mi-17, będącym zmodernizowaną wersją radzieckiego Mi-8. Taka maszyna wyposażona jest w systemy obronne, w tym zakłócacze podczerwieni, wyrzutnie flar i pancerne płyty wokół krytycznych komponentów, zaprojektowane do zwalczania pocisków samonaprowadzających i ognia z broni ręcznej.
Systemy obronne śmigłowca nie są zazwyczaj wystarczająco silne, aby oprzeć się skoordynowanym atakom dronów - podkreśla "The Telegraph". Samoloty eskortujące i obrona naziemna są niezbędne do ochrony w przypadku ryzykownych lotów.
Rosjanie informowali, że w dniach, gdy Putin miał rzekomo pojawić się w obwodzie kurskim, ukraińskie siły zbrojne przeprowadziły naloty dronowe w tym rejonie. Oczywiście nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo walki transgraniczne trwają tam od dawna. Ukraina rozpoczęła swoją operację w rosyjskim obwodzie kurskim w sierpniu 2024 roku. Było to pierwsze wkroczenie tak licznych wojsk wrogich na terytorium Rosji od II wojny światowej. Ukraińcy utrzymywali znaczną część terytorium obwodu aż do udanej kontrofensywy Rosji w marcu, przeprowadzonej częściowo przy wsparciu kontyngentu z Korei Północnej. Chociaż Moskwa ogłosiła, że region został całkowicie wyzwolony, co kilka tygodni słyszymy o walkach, które odbywają się po rosyjskiej stronie granicy.
Nie można wykluczyć, że Ukraińcy faktycznie zlokalizowali śmigłowiec rosyjskiego prezydenta i wycelowali drona. Jest jednak dużo bardziej prawdopodobne, że historia o Putinie, który znajduje się "w samym epicentrum walk" jest klasyczną propagandową zagrywką Kremla, który stara się ocieplić wizerunek przywódcy, zazwyczaj pozostającego w bezpiecznym miejscu, z daleka od wojennej zawieruchy. Wołodymyr Zełenski w rejonie frontu pojawia się dojść regularnie, co do tej pory kontrastowało z zachowawczym postępowaniem Putina. To zresztą nie pierwszy raz, gdy Moskwa, rozsiewając podobne informacje, stara się pokazać swoich przywódców, jako pracujących blisko ludzi i w bezpośredniej bliskości zagrożenia.
Na początku roku rosyjskie kanały telegramowe i wszelkie inne, przekazujące "prawdziwe wieści z drugiej ręki", obiegła informacja o Marii Woronczowej, czyli córce Władimira Putina. Miała ona pracować jako lekarka na froncie wojennym i pomagać rannym żołnierzom. Co więcej, jak przekazywało kilka źródeł Woronczewa, sama została ranna w trakcie ukraińskiego nalotu, gdy szpital polowy, w którym pracowała, "został otoczony przez wroga". Dzielna córka Putina na własnych barkach wyniosła czterech żołnierzy, ale gdy wynosiła piątego niedaleko eksplodował pocisk, który ogłuszył lekarkę, powodując u niej także wstrząs mózgu. "Gdy się otrząsnęła, kontynuowała leczenie rannych..." - głosi treść tekstu kolportowanego w rosyjskim internecie.
Jest wielce prawdopodobne, że opowieść o Władimirze Putinie lecącym w śmigłowcu pod ostrzałem należy do tego samego działu "rosyjskiej fikcji wyprodukowanej na potrzeby wojenne".