Emocje na komisji śledczej ds. Pegasusa. Doprowadzony na przesłuchanie były szef CBA Ernest Bejda wskazał, że komisja jest nielegalna, a przysięgę złożył pod wpływem "przymusu indykatywnego". Bejda spierał się też z szefową komisji Magdaleną Sroką.

Ernest Bejda został w piątek przymusowo doprowadzony na posiedzenie sejmowej komisji. Na początku skorzystał z prawa do swobodnej wypowiedzi, w której zaczął powoływać się na rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego z września 2024 r., zgodnie z którym zakres jej działania jest niezgodny z konstytucją. Wypowiedź tę przerwała mu szefowa komisji Magdalena Sroka, po czym Bejda zaprotestował, wskazując, że jest to jego swobodna wypowiedź.

Bejda: Nie mam pretensji do policji

Nie mam pretensji do policji, żeby była jasność, uznaję profesjonalizm działania policji, ale twierdzę, że jesteście państwo komisją nielegalną i nie występuję tutaj de facto przez komisją działającą de iure - powiedział. Dodał, że przysięgę złożył "pod wpływem przymusu indykatywnego", ale w chwili, gdy zaczął uzasadniać to szerzej, po raz kolejny wyłączono mu mikrofon.

Pytany przez przewodniczącą Srokę o to, co jest dopuszczalne w swobodnej wypowiedzi, stały doradca komisji Filip Curyło wskazał, że zgodnie z Kodeksem postępowania karnego wypowiedź świadka powinna mieścić się "w granicach określonych celem danej czynności". Cel tej czynności to nie jest debata nad legalnością komisji (...) Zdaniem doradców nadmierna koncentracja na kwestiach innych niż teza dowodowa może spowodować uprawnioną ingerencję przewodniczącej - ocenił.

Na wniosek Tomasza Treli komisja przegłosowała, że przejdzie do zadawania pytań. Jak mówił poseł Trela, "po prostu mija się to z celem, żeby świadek miał możliwość swobodnej wypowiedzi w takiej formie, bo można sobie zorganizować konferencję prasową i opowiedzieć o historii swojego życia".

Bejda: Zakup uznałem jako działanie zgodne z interesem publicznym

Bejda ocenił, że jego przesłuchanie w całości powinno się odbywać w trybie niejawnym, ponieważ - jego zdaniem - formy, metody, środki pracy operacyjnej podlegają szczegółowej ochronie. Podkreślił też, że służby nie używały określenia "Pegasus", jednak na potrzeby przesłuchania uznaje, iż takie oprogramowanie rzeczywiście zostało zakupione. Oczywiście co do szczegółów nie będę się wypowiadał - oświadczył.

W opinii świadka fakt, że wszystkie przypadki zastosowania tego rodzaju środka kontroli operacyjnej uzyskały zgodę sądu, powinien zamknąć dyskusję dotyczącą legalności jego użycia. Ponadto ocenił, że członkowie komisji nie mają prawa do oceniania decyzji sądu.

Szefowa komisji Magdalena Sroka zauważyła, że dwóch funkcjonariuszy usłyszało już zarzuty m.in. wyłudzenia zgód sądów na zastosowanie oprogramowania Pegasus. Ten przykład pokazuje nam, że mogło dochodzić do nieprawidłowości - oceniła. W odpowiedzi na tę uwagę Bejda podkreślił, że nie zgadza się z tą tezą.

Jak tłumaczył, po objęciu funkcji szefa CBA zauważył, że wśród osób kontrolowanych przez służby coraz popularniejsze stało się korzystanie z zaszyfrowanych komunikatorów. Szybko przekonałem się, że stanowi to poważny problem w pracy służb specjalnych - podkreślił.

Dodał, że w latach 2012-2015 podobny środek pracy operacyjnej (do Pegasusa - red.) CBA pozyskało. Był w latach 2012-2015 zainstalowany, używany, stosowany - powiedział.

W momencie, kiedy dowiedziałem się o oprogramowaniu funkcjonującym w ramach CBA, podjąłem decyzję o tym, żeby nie składać zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, dlatego, że zakup uznałem jako działanie zgodne z interesem publicznym, nawet w sytuacji, gdy mamy pewne wątpliwości natury prawnej. To jest różnica mojego podejścia wówczas po analizie tego programu i waszego podejścia, które doprowadziło do stanu, gdzie służby w Polsce utraciły narzędzie, dzięki któremu mogą w sposób skuteczny prowadzić kontrolę operacyjną - ocenił.

Bejda w latach 2015-2016 był p.o. szefa CBA, a w latach 2016-2020 szefem tej instytucji.

Bejda: Powołano zespół ekspertów z policji i CBA

Świadek został zapytany przez Magdalenę Srokę (PSL-TD), kiedy dowiedział się o zamiarze zakupu systemu Pegasus. Dowiedziałem się wówczas, kiedy przestał funkcjonować system zwany Galileo z uwagi na to, że został zdekonspirowany - odpowiedział Bejda.

Według niego, głosy płynące ze służb, prokuratury i policji były jednoznaczne, że należało podjąć działania zmierzające w takim kierunku, aby służby nabyły skuteczny środek do zwalczania przestępczości.

Bejda zaznaczył, że wówczas w tym obszarze rozpoczęły się prace na ten temat. To nie jest tak, że ta decyzja została podjęta ad hoc. Dochodziło do roboczych spotkań, wymiany opinii i tak dalej. I w rezultacie tych spotkań powołano w marcu 2017 roku zespół składający się z ekspertów z policji, z CBA - podkreślił świadek.

Według niego, zespół ten miał sprawdzić "możliwości zakupu, aspekty prawne, techniczne i dokonać stosownych analiz". "I od marca 2017 roku ten zespół pracował, oceniał ewentualne rozwiązania, które funkcjonowały na rynku" - zaznaczył Bejda.

Na pytanie, kto ten zespół powołał, Bejda odparł, że został on powołany jego decyzją i komendanta głównego policji.

B. szef CBA podkreślił, że na koniec zespół ten wydał rekomendacje, które sprowadzały się do oceny prawnej, technicznej oraz oceny bezpieczeństwa. Rekomendacje te wskazywały konkretne rozwiązanie - po pierwsze jest prawnie dopuszczalne, po wtóre są możliwości techniczne, po trzecie ten środek pracy operacyjnej nie musi podlegać procedurze akredytacyjnej. To były wnioski, które w rezultacie doprowadziły do podjęcia decyzji, rzeczywiście przeze mnie, dotyczącej nabycia licencji od podmiotu zewnętrznego - powiedział Bejda. 

Bejda: Po to właśnie powołano zespół

Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka zaprezentowała odtajniony dokument ABW z lutego 2017 roku. Jak wskazała, wymieniono w nim cechy systemu, które są "dyskwalifikujące w ramach działań służb specjalnych".

Od marca do września 2017 r. działał zespół dot. zakupu systemu Pegasus, składający się z ekspertów z policji i z CBA.

Powiedziałem, że zespół został powołany w dniu 13 marca 2017 roku. Przed powołaniem zespołu były wyrażane różnego rodzaju punkty widzenia i opinie, też mówiąc o pewnych wątpliwościach. Po to właśnie powołano zespół, aby te wątpliwości rozstrzygnąć - odpowiedział Ernest Bejda.

Wiceprzewodniczący komisji Marcin Bosacki pytał m.in. o to, czy Bejda miał świadomość, że "służba dokonywała za pomocą Pegasusa kontroli rozmów i kontaktów między adwokatem Romanem Giertychem, a wówczas posłem, a dzisiaj senatorem Stanisławem Gawłowskim". Bejda podkreślił, że nie odpowie na to pytanie. Dodał, że praca operacyjna "odnosi się do konkretnej osoby, to nie ma wpływu na to, z kim ona się kontaktuje".

Bosacki dopytywał też o przecieki w okresie lipiec-wrzesień 2019 r., wskutek których treści rozmów między politykami związanymi z ówczesną opozycją przedostawały się do niektórych mediów. Bejda został skonfrontowany z zeznaniem jednej z prokuratorek, która powiedziała, że w tym czasie w prokuraturze nie było stenogramów z tych rozmów.

Materiały znajdowały się w prokuraturze, bo były udostępniane w prokuraturze - odpowiedział Bejda. Dodał, że inny prokurator zeznał, że treści publikowane w mediach "nie są to materiały zmanipulowane w jakimkolwiek stopniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne".

Bejda był też m.in. pytany o znajomość z byłym szefem portalu TVP Info Samuelem Pereirą. Zaprzeczył, jakoby łączyły go z nim jakiekolwiek relacje.

Bejda: Myślę, że Ziobro wiedział

Bejda kilkakrotnie pytany był o to, kto ustalił, że na zakup Pegasusa zostanie przekazana kwota 25 mln zł pochodząca z Funduszu Sprawiedliwości. Bejda odparł ogólnie, że decyzja zapadła "w procedurze, o której decydował dysponent funduszu". Dopytywany o szczegóły, dodał, że dysponentem funduszu był ówczesny wiceszef MS Michał Woś.

Na pytanie, czy ostatecznym dysponentem nie był minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, Bejda odparł, że w tej sprawie Woś był "upoważniony przez ministra Ziobrę". Dopytywany, czy w takim razie Ziobro nic nie wiedział o przekazaniu 25 mln zł na ten cel, b.szef CBA odpowiedział, że myśli, iż wiedział. Ale to proszę zapytać ministra Ziobrę - dodał.

Bejda był również pytany o okoliczności podpisania umowy na przekazanie tych środków. Jak mówił, do podpisania jej doszło w siedzibie CBA, prawdopodobnie w jego gabinecie, a obecny tam był b. wiceszef MS Michał Woś. Na pytanie, kto przygotowywał umowę - ówczesny wiceminister czy CBA - odparł, że zajęły się tym "stosowne służby prawne", najprawdopodobniej te ministerstwa, albo też umowa przygotowywana była "wspólnie i w porozumieniu".

Po serii nieporozumień z zadającą pytania przewodniczącą komisji Magdaleną Sroką (PSL-TD) podkreślił również, że umowa na przekazanie środków a umowa na zakup Pegasusa to dwie różne sprawy. Dodał, że ta druga umowa jest tajna.

Bejda: system Pegasus był wyłączony z procedury akredytacji

Na pytanie, czy system Pegasus przeszedł procedurę akredytacji bezpieczeństwa teleinformatycznego zgodnie z wymogami ustawy o ochronie informacji niejawnych, świadek odparł, że "nie przeszedł takiej procedury, bo nie musiał jej przechodzić".

Bejda wyjaśnił, że zgodnie z art. 51 ustawy o ochronie informacji niejawnych podlegał on wyjątkowi. System Pegasus nie musiał być akredytowany. Nie podlegał procedurze akredytacji. Był wyłączony z tej procedury z powodu takiego, że nie przetwarzał informacji niejawnych - podkreślił.

Bejda zaznaczył, że Pegasus pozyskuje informacje, utrwala je i przekazuje. I to są trzy elementy, o których mówi art. 51. jeśli chodzi o wyjątek - powiedział. Podkreślił też, że "stosowanie systemu Pegasus wobec Krzysztofa Brejzy (KO) nie było sprawą polityczną, dotyczyło kwestii organizowania przez władze Inowrocławia farmy trolli".  

Media opisywały wtedy, że działał tam "wydział propagandy", farma trolli - grupa hejterów, którzy mieli atakować oponentów prezydenta Inowrocławia Ryszarda Brejzę i jego syna Krzysztofa. Zdaniem byłego szefa CBA, materiały zdobyte w wyniku kontroli operacyjnych potwierdziły fakt zaangażowania Krzysztofa Brejzy w organizację tego wydziału. Bejda podkreślał wielokrotnie, że sprawa dotyczyła "nie polityka opozycji, a władz miasta Inowrocław".

Ernest Bejda nie stawiał się przed komisją

Ernest Bejda miał zeznawać przed komisją śledczą ds. Pegasusa 31 marca, ale nie pojawił się na posiedzeniu. Była to czwarta próba jego przesłuchania. Na początku kwietnia Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało odtajnione dokumenty dotyczące zakupu systemu Pegasus. Wynika z nich, że umowę na przekazanie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego 25 milionów zł w 2017 r. podpisał ówczesny wiceminister sprawiedliwości Michał Woś oraz szef CBA Ernest Bejda.

Komisja bada, czy użycie oprogramowania inwigilacyjnego Pegasus przez rząd, służby specjalne i policję w czasie, kiedy rządziło PiS, było zgodne z prawem. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz. Według przekazanych dotąd, m.in. przez NIK, informacji system Pegasus został zakupiony jesienią 2017 r. dla CBA, ze środków pochodzących w zasadniczej części (25 mln zł) z Funduszu Sprawiedliwości (nadzorowanego przez ministerstwo sprawiedliwości).