Ernest Bejda, były szef CBA, zatrzymany. Został - na zlecenie sejmowej komisji śledczej do spraw Pegasusa - doprowadzony na jej posiedzenie. Wcześniej, mimo wezwań, czterokrotnie nie stawiał się przed posłami. Dziś rano policjanci nie zastali go w jego domu. Ruszyły poszukiwania.
Mimo wezwań, Ernest Bejda czterokrotnie nie stawiał się przed posłami komisji. Dlatego zapadła decyzja o doprowadzeniu go przed komisję śledczą.
Dzisiejsze posiedzenie rozpoczęło się o 10:30.
Według resortu sprawiedliwości to między innymi Ernest Bejda stał za zakupem systemu Pegasus.
Jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, Bejda wpadł w Warszawie, jednak nie w miejscu zamieszkania. Tuż po szóstej - jak informowaliśmy stołeczni policjanci zapukali do niego do domu. Nie zastali go, dlatego rozpoczęli poszukiwania.
Po mniej więcej dwóch godzinach udało się go zatrzymać - mundurowi nie chcą mówić o konkretnym miejscu, w którym działali. Nasz dziennikarz dowiedział się, że po zatrzymaniu Ernesta Bejdę przewieziono do Komendy Rejonowej Policji dla Ochoty, Ursusa i Włoch. Tam przeprowadzono z nim tak zwane formalne czynności związane z zatrzymaniem i doprowadzeniem.
W czwartek szefowa komisji Magdalena Sroka (PSL-TD) powiedziała, że Bejda ma zostać doprowadzony na posiedzenie "zgodnie z decyzją sądu".
Jak dodała, były wnioski komisji o nałożenie kary pieniężnej na b. szefa CBA, natomiast po kolejnym jego niestawiennictwie na posiedzeniu został skierowany wniosek o doprowadzenie i w piątek "ma zostać zrealizowany przez policję".
W środę w śledztwie ws. stosowania oprogramowania Pegasus zarzuty przekroczenia uprawnień usłyszeli były dyrektor Delegatury CBA w Warszawie Jarosław W. oraz była naczelnik wydziału I operacyjno-śledczego tej Delegatury Katarzyna S. Poinformował o tym rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak. Przekroczenie uprawnień miało polegać na przeprowadzeniu czynności operacyjno-rozpoznawczych wobec byłego prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego "pomimo braku ku temu podstaw faktycznych i prawnych".
Na bieżąco współpracujemy z Prokuraturą Krajową, przekazujemy również nasze ustalenia, które pomagają w prowadzonym śledztwie i stąd wyniki w postaci zatrzymania byłych funkcjonariuszy CBA, którzy już usłyszeli zarzuty. Także pracujemy dalej - podkreśliła Sroka.
W środę w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Bejda podkreślił, że zarzuty postawione funkcjonariuszom "są natury stricte politycznej". "Jestem absolutnie przekonany co do uczciwości zatrzymanych funkcjonariuszy. Są profesjonalni, robili trudne sprawy" - powiedział cytowany przez "Rz" b. szef CBA.
Według wiceszefa komisji ds. Pegasusa Tomasza Treli (Lewica), "do pana Bejdy jest bardzo dużo pytań pod względem zarówno zakupowym, jak i funkcjonalnym, użytkowym, systemu Pegasus". Mamy bardzo dużo zebranego materiału dowodowego w trybie niejawnym, o którym nie możemy mówić - dodał poseł. On rzeczywiście nadzorował Centralne Biuro Antykorupcyjne. Wiemy, czyim on był człowiekiem. Wiemy, kto jego nadzorował - zaznaczył Trela.
Ernest Bejda miał zeznawać przed komisją śledczą ds. Pegasusa 31 marca, ale nie pojawił się na posiedzeniu. Była to czwarta próba jego przesłuchania. Na początku kwietnia Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało odtajnione dokumenty dotyczące zakupu systemu Pegasus. Wynika z nich, że umowę na przekazanie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego 25 milionów zł w 2017 r. podpisał ówczesny wiceminister sprawiedliwości Michał Woś oraz szef CBA Ernest Bejda.
Komisja bada, czy użycie oprogramowania inwigilacyjnego Pegasus przez rząd, służby specjalne i policję w czasie, kiedy rządziło PiS, było zgodne z prawem. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz. Według przekazanych dotąd, m.in. przez NIK, informacji system Pegasus został zakupiony jesienią 2017 r. dla CBA, ze środków pochodzących w zasadniczej części (25 mln zł) z Funduszu Sprawiedliwości (nadzorowanego przez ministerstwo sprawiedliwości).